W domu bez pracy

W dzisiejszych czasach wiele mówi się o tym, by nie przenosić do domu swoich zawodowych problemów, a wszystkie sprawy związane z pracą, obowiązkami i realizacją projektów zostawiać tuż za progiem swojego biura. To oczywiste, że całkowite odcięcie swojego życia prywatnego od zawodowego jest niemożliwe, jednak całkiem wykonalne jest jak największe ograniczenie zawracania sobie głowy pracą w domu. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że przyczyną wielu kłótni i nieporozumień na łonie rodziny jest podenerwowanie wynikające ze zbyt intensywnego myślenia o pracy spędzając czas z bliskimi, a do tego nieumiejętne dbanie o więzy rodzinne może doprowadzić do ich rozpadu.

Ja, pracując jako kierownik projektu w Częstochowie, kierownik projektu Częstochowa, mam na co dzień do czynienia z wieloma problemami, obowiązkami i zadaniami, które nie chcą mi wyjść z głowy. Aby jak najskuteczniej pozbyć się rozmyślań o pracy przed powrotem do domu mam pewien sposób, który w moim przypadku działa bardzo dobrze. Codziennie pracuje od 9.00 do 17.00, jednak w pracy zawsze stawiam się dwadzieścia minut wcześniej i o 8.50 rozpoczynam swoją pracę. Wszystko po to, by o 16.50 móc odciąć się od pracy, zasiąść za swoim biurkiem i przez dziesięć minut słuchać muzyki klasycznej, która świetnie koi nerwy o odpręża umysł. Po takim dziesięciominutowym seansie muzyki słuchanej z iPoda od razu ma się wrażenie, że z człowieka zszedł nadmierny stres. Do domu wracam uśmiechnięty i odprężony, a wszystkie zawodowe problemy zostają wepchnięte w najbardziej odległy zakamarek mojego umysłu.

Inna w pracy, inna w domu

Co z tego, że w pracy jestem idealnym kierownikiem, który wszystko potrafi zaplanować i doprowadzić do końca, skoro w życiu prywatnym jestem mistrzynią chaosu, bałaganu i braku czasu? Nie wiem jak to się dzieje, że ja w domu jestem zupełnie inną niż ja w pracy.

Codziennie rano do pracy wstaję dwie godziny wcześniej, by na spokojnie zdążyć się przygotować. To „wstaję” oznacza jednak czterdziestominutowe przestawianie budzika o kolejne dziesięć minut i koniec końców wychodzi na to, że zamiast wstawać o godzinie 7.00, wstaję o 7.40. Na śniadanie, poranną toaletę, makijaż i ubranie się zostaje mi wtedy zaledwie pięćdziesiąt minut. Czas ten skraca się o paręnaście minut, gdy dodatkowo muszę rano umyć włosy, czego nie chciało mi się zrobić dzień wcześniej wieczorem. Do pracy wychodzę zazwyczaj w biegu, na szybko zakładając buty i chwytając płaszcz. Nierzadko mam jeszcze wtedy w ustach kawałek kanapki lub owocu. Na przystanku autobusowym jestem dokładnie minutę przed planowanym przyjazdem autobusu i nie raz zdarzyło się, że musiałam biec do autobusu, który już stał na przystanku i zbierał pasażerów.

Gdy przekraczam próg swojego biura, kierownik projektu Koszalin, moja dezorganizacja i życiowy chaos gdzieś znikają, a na ich miejscu pojawia się doskonały zmysł organizacyjny, dokładność i umiejętność zarządzania zespołem. Zaledwie parę razy zdarzyło mi się przekroczyć deadline wykonania projektu, i to z przyczyn niezależnych ode mnie. W pracy jestem do bólu konsekwentna i zorganizowana. W domu – odwrotnie.

Na rozmowę kwalifikacyjną

Kochani internauci, bardzo was proszę, byście jutro o godzinie 9.00 trzymali kciuki za moją rozmowę kwalifikacyjną. W końcu, po długich poszukiwaniach zostałam zaproszona na spotkanie, którego pozytywny wynik może mi zagwarantować posadę kierownika projektu, kierownik projektu Ruda Śląska. Jeśli uda mi się otrzymać pracę, moim zadaniem będzie pozyskiwanie klientów i pilotowanie realizacji projektów ogrodniczych przez nich zleconych. Z wykształcenia jestem magistrem inżynierem architektury krajobrazu, stąd moje zainteresowanie ogrodnictwem, ładem przestrzennym i organizacją krajobrazu. Moją pasją zawsze były ogrody, dlatego bardzo chciałabym otrzymać pracę i mieć możliwość realizacji swoich zawodowych marzeń.

Podczas studiów co roku, w wakacje, odbywałam darmowe praktyki zawodowe w jednym z rudzkich biur projektowych. Po cichu liczyłam, że po zakończeniu studiów otrzymam stamtąd propozycję pracy, jednak przeliczyłam się. Gdy zaniosłam swoje CV i list motywacyjny, okazało się, że firma niedawno zatrudniła architekta ogrodnictwa i nie potrzebuje moich usług. Tak odwdzięczyli mi się za moją ciężką i darmową pracę.

Na szczęście coroczne doświadczenie w biurze projektowych jest bardzo cennym atutem w procesie rekrutacyjnym, który mam zamiar wykorzystać. Przez te kilkanaście miesięcy nauczyłam się bardzo wiele, dlatego wiem, że poradzę sobie w pracy kierownika. Dodatkowo, w trakcie 4 roku studiów ukończyłam podyplomówkę z zarządzania, która jest dodatkowym ważnym punktem w moim życiorysie. Oby wszystko poszło po mojej myśli i cała ta rozmowa zakończyła się dla mnie jak najlepiej!

Szukam pracy kierownika

Poszukiwania pracy w charakterze kierownika projektu w Gorzowie Wielkopolskim zajęły mi mnóstwo czasu. Wydawało mi się, że jestem kandydatem idealnym na to stanowisko, jednak w rzeczywistości okazało się, że w procesach rekrutacyjnych wielu moich kontrkandydatów okazało się być o wiele lepszymi ode mnie. Nierzadko odpadałem już po pierwszym etapie rekrutacji, chociaż przede mną były jeszcze dwa kolejne.

Trzy lata temu ukończyłem studia informatyczne na Politechnice Poznańskiej. Od tego czasu niemal cały czas pracowałem albo jako informatyk, programista lub specjalista IT. Wiele razy miałem również do czynienia z zarządzaniem zespołem ludzkim i kontrolą realizacji różnych programistycznych projektów. Na pewno świetnie sprawdziłbym się jako kierownik projektów informatycznych, kierownik projektu Gorzów Wielkopolski.

Gdyby podsumować ilość czasu jaką spędziłem na przeszukiwaniu ofert i wysyłaniu swoich CV, uzbierałyby się z tego dziesiątki godzin. Na szczęście, po niemal półrocznym bezrobociu, które w zawodzie informatyka jest bardzo długim okresem czasu, udało mi się znaleźć firmę, która po licznych namowach z mojej strony, przekonywaniach i zapewnieniach w końcu postanowiła dać mi szansę i zatrudniła mnie na stanowisku kierownika. Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak dać z siebie wszystko i pokazać się z jak najlepszej strony. Nie chcę, by mój szef żałował podjętej decyzji.

Szybkie decyzje nie zawsze są dobre

Parę miesięcy temu zrezygnowałam z pracy w charakterze kierownika projektów w pewnym legnickim biurze projektowym i muszę przyznać, że bardzo żałuję swojej decyzji. Na tamtym etapie mojej kariery zawodowej malowała się przede mną możliwość wyjazdu z kraju i kontynuowania kariery projektanta w Niemczech. Nie chcąc tracić czasu na ciągnięcie pracy kierownika w Polsce, zrezygnowałam z zatrudnienia i zaczęłam pociągać różne sznurki, mające mi umożliwić wyjazd za granicę. Jak się okazało, cały wyjazd i zagraniczna kariera okazały się niewypałem, a ja zostałam bez pracy zarówno w Polsce, jak i w Niemczech. Plułam sobie wtedy w brodę, że tak szybko podjęłam decyzję o spaleniu wszystkich mostów za sobą. Mogłam iść na L4 i na spokojnie zająć się poszukiwaniami nowej, zagranicznej pracy. W razie czego miałabym możliwość powrotu. Tak to już jest, gdy ktoś jest w gorącej wodzie kąpany i wcześniej robi niż myśli.

Teraz jestem na etapie poszukiwania nowej pracy, jednak w obliczu dość dużego bezrobocia panującego w mieście i w całym powiecie, moje zabiegi nie przynoszą oczekiwanych rezultatów. Nie mam odwagi udać się do swojej byłej firmy i zapytać, czy istnieje możliwość ponownego przyjęcia mnie na stanowisko kierownika, kierownik projektu Legnica. Pewnie zostałabym wyśmiana, a za moimi plecami rozległyby się szydercze śmiechy osób cieszących się z mojego niepowodzenia. Jeśli tak dalej pójdzie, to pewnie zdecyduję się opuścić Legnicę i wyjechać do jakiegoś innego miasta, Wrocławia albo Poznania.

Czekam na powrót do pracy

Leżąc w łóżku i analizując swoją obecną sytuację muszę powiedzieć, że bardzo, ale to bardzo tęsknię za swoją pracą kierownika projektu we Wrocławiu, kierownik projektu Wrocław. Niestety od dwóch tygodni leżę unieruchomiona na łóżku ze złamaną nogą i mogę jedynie wspominać dobre chwile w pracy. Z natury jestem osobą, która bardzo lubi życie w ciągłym ruchu, emocje, stres i podejmowanie nowych wyzwań, dlatego długotrwałe leżenie w łóżku w jednej pozycji jest dla mnie niczym kara za najcięższe grzechy. Nogę złamałam przez przypadek, gdy biegnąc z jednego piętra mojego biura na drugie poślizgnęłam się na mokrej podłodze i niefortunnie złamałam kość piszczelową. Złamanie jest o tyle nieciekawe, że nie chce się goić, a każda próba postawienia nogi na podłodze i przeniesienia na nią ciężaru ciała może się skończyć kolejnym przesunięciem i kolejnym nastawianiem kości. Wiem co to znaczy, bo mimo przeciwwskazań lekarza, w zaledwie dwa dni po wypadku pojechałam na parę godzin do pracy, co skończyło się uszkodzeniem kości, opuchnięciem nogi pod gipsem i ogromnym bólem. Moja noga wyglądała niczym wielka, fioletowa parówka, a ja bałam się, że jeszcze chwila i na zawsze stracę możliwość poruszania się na dwóch nogach.

Po tej nauczce cały czas leżę w łóżku, nigdzie się nie ruszam i czekam na znak od lekarza, że w końcu mogę się zacząć ruszać. Noga boli mnie już znacznie mniej, do tego swędzi jak szalona w miejscach, do których w żaden sposób nie mogę się dostać, bo przykrywa je gips. Mam nadzieję, że za parę tygodni będę mogła bez przeszkód wrócić do pracy. Dość już mam tego leżenia!

Na właściwym miejscu

Zawsze wydawało mi się, że praca kierownika jest zajęciem, które będzie mi bardzo trudno uzyskać. Nie wiem jakim cudem udało mi się dostać propozycję zatrudnienia jako kierownik projektów sprzedażowych, bo nie posiadam ani odpowiedniego wykształcenia ani doświadczenia zawodowego. Ukończyłam ekonomię w Radomiu, a ekonomia nie jest kierunkiem bardzo zbliżonym do zarządzania. Z drugiej strony, na stanowisku kierownika projektu lepiej być ekonomistką niż np. filologiem. Moje doświadczenie zawodowe ogranicza się do kilku miesięcy pracy w sprzedaży, na stanowisku przedstawiciela handlowego. Ot, cała zawodowa ja.

Chyba po prostu spodobałam się komisji rekrutacyjnej i w ich mniemaniu okazałam się być idealnym materiałem na project managera, kierownik projektu Radom. Jak widać tacy ludzie mają jednak jakieś doświadczenie w wyborze swoich pracowników i potrafią dostrzec to, czego inni nie widzą. Już po miesiącu pracy na stanowisku kierownika wiedziałam co, jak, gdzie i kiedy. Niemal od pierwszego dnia pracy zostałam wrzucona w wir codziennych obowiązków i realizacji projektów, dlatego nie miałam czasu zastanowić się, czy wszystko robię dobrze i czy sobie radzę. Z pierwszym zakończonym projektem przyszła wielka ulga i duma z własnych osiągnięć. Okazało się, że mimo braku doświadczenia świetnie radzę sobie jako manager i mam smykałkę do tego, co robię. Wydaje mi się, że i ja jestem zadowolona ze swojej pracy, i mój szef jest zadowolony ze mnie. Najbardziej lubię chwile, gdy do dnia zakończenia projektu zostało niewiele czasu, a mój zespół sprzedażowy pracuje w skupieniu i stresie by wszystko skończyć na czas. Praca pod presją czasu napędza mnie do działania!

Zarobki i wydatki

Czasem wydaje mi się, że z mojej pracy kierownika projektu najbardziej cieszy się moja żona i trzynastoletnia córka. Musielibyście zobaczyć ten szał, który dopada moją rodzinę po comiesięcznej wypłacie. Czasem denerwuję się na swoje kobiety, że nie potrafią pohamować swych zakupowych maniactw i od razu pędzą na małą rundkę po toruńskiej Galerii Copernicus. Z drugiej strony, zarabiam na tyle dużo by móc ze spokojem przyglądać się pieniądzom uciekającym z mojego konta.

W niektóre miesiące nie zarabiam tyle co zwykle i wtedy na szczęście moja rodzina rozumie, że należy się wstrzymać z nadmiernymi wydatkami, kierownik projektu Toruń. Cieszę się, że od czasu do czasu zdarzają się miesiące finansowej posuchy, ponieważ wtedy mamy możliwość pożyć jak typowi Polacy, a nie jak jakieś nowobogackie bufony, które stać na wszystko. Do naszych miesięcznych dochodów dochodzi jeszcze pensja żony, która jest asystentką zarządu. Nie zarabia za dużo, ale zawsze coś. Praktycznie cała miesięczna pensja mojej żony idzie na opłaty i rachunki, natomiast żyjemy z tego co mi uda się zarobić. Mieszkanie w dużym domu w ładnej toruńskiej dzielnicy wiąże się z wysokimi kosztami, choćby za ogrzewanie, wodę czy elektryczność. Żałuję, że nie postawiliśmy mniejszego domu, jednak teraz nic już nie można zrobić. 300 metrów kwadratowych na dwójkę dorosłych i dwójkę dzieci (w tym jedno dwuletnie) to stanowczo za dużo.

Moja praca się opłaca

Gdybym ktoś poprosił mnie o opisanie mojej pracy kierownika projektu jednym słowem, to pewnie miałbym duży problem z wybraniem tego najwłaściwszego. Nie istnieje jedno określenie, które całkowicie oddawałoby istotę rzeczy i dokładnie oddawało moje podejście do wykonywanego przeze mnie zawodu. Wydaje mi się, że najlepszą opcją byłoby użycie dwóch wyrazów: wymagająca i satysfakcjonująca, bo nie znam słowa, które ujmowałoby obydwie te cechy.

Tak jak napisałem, praca project managera, kierownik projektu Bydgoszcz, jest pracą bardzo specyficzną, ponieważ zawiera w sobie dość sprzeczne elementy. Z jednej strony związana jest z ciągłym stresem, koniecznością gonienia terminów, czuwania nad wykonaniem projektu i kontrolą pracy swoich podwładnych, a jednocześnie osiągnięcie odpowiedniego wyniku i zamknięcie projektu sprawia, że człowiek czuje się panem wszechświata i ma wrażenie, że może wszystko. Dodatkowo, bardzo dużym czynnikiem napędowym są zarobki, jakie można osiągnąć dzięki czasowemu wykonaniu danego projektu. Oczywiście wynagrodzenie za wykonaną pracę jest różne i zależy od rodzaju zlecenia. Te największe, wymagające największej ilości pracy są zazwyczaj najdroższe. Z kolei za małe, kilkudniowe projekty trzeba zapłacić niewiele.

Od kiedy pracuję na stanowisku kierownika projektu nie narzekam na swoje zarobki. Prowizja z pojedynczego projektu gwarantuje utrzymanie siebie i swojej rodziny na kilka długich tygodni, dlatego nie narzekam. Oczywiście wszystko zależy od poziomu życia i rozrzutności, ale bez przesady. Z takim wynagrodzeniem można naprawdę nieźle żyć.

Wybierając firmę projektową

Gdy paręnaście lat temu rozpoczynałem pracę w zarządzaniu nikt nie słyszał jeszcze o stanowisku kierownika projektu czy innego project managera. Te stanowiska pracy powstały w wyniku powszechnej globalizacji i amerykanizacji całego świata, w tym Polski. Rozwój branż i rynku usługowego doprowadził do powstania nowych zawodów i nowych stanowisk pracy, o których nikt wcześniej nie słyszał. Na potwierdzenie moich słów wystarczy wziąć zawód doradcy telefonicznego, który dopiero jakiś czas temu pojawił się na polskim rynku. Wcześniej nie występowała potrzeba poszukiwania klientów metodami telefonicznymi, dlatego takich doradców nie było.

Podobnie jest ze stanowiskiem pracy kierownika projektu, kierownik projektu Opole. W obecnych czasach niemal każdy projekt jest realizowany przez specjalnie wyznaczone do tego firmy i grupy zadaniowe. Jeśli zależy ci na jakości i czasie wykonania danego projektu, wtedy jego realizację zlecasz odpowiedniej instytucji zajmującej się podobnymi zleceniami. Oczywiście za taką usługę należy zapłacić i to całkiem niemałe pieniądze, jednak summa summarum, po zrobieniu bilansu wszelkich zysków i strat, wynajęcie zespołu projektowego jest o wiele bardziej opłacalnie niż samodzielne bawienie się w projekt. Dodajmy do tego, że wielu klientów po prostu nie zna się na tym, co zakłada projekt, dlatego chcąc nie chcąc musi powierzyć komuś innemu jego realizację. Przykładowo, gdy firma potrzebuje do swojego użytku określonego programu komputerowego, który będzie działał w wymagany sposób, do jego stworzenia wynajmuje firmę zajmującą się realizacją projektów informatycznych. Wątpliwe, by jakiś pracownik firmy był w stanie sam stworzyć prawidłowo działający program.